Saszeńka to jest to co tygryski lubią najbardziej.
Długo ta książka czekała na mnie na półce. Bałam się tego co tam przeczytam, bałam się silnych przeżyć i nie pomyliłam się. Gdy sięgnęłam po Saszeńkę nie mogłam się od niej oderwać.
Akcja książki rozpoczyna się w 1916 roku w Piotrogrodzie tuż przed wybuchem rewolucji rosyjskiej. Toczy się przez wiele lat.
Poznajemy Saszeńkę. Pannę z dobrego, żydowskiego domu. Córkę bogatego bankiera i bardzo rozrywkowej matki. Uczennicę ekskluzywnej szkoły dla dziewcząt, w której uczą się między innymi dobrych manier, szycia i dygania przed parą carską.
Życie Saszeńki diametralnie zmienia się w momencie gdy wstępuje Ona do partii i zaczyna prowadzić tajne życie komunisty. Od tej pory już nic nie jest takie samo, już nic nie jest ani proste ani bezpieczne.
Po wielu latach bo w 1995 pewna młoda dziewczyna zostaje zatrudniona jako historyk u bogatej rodziny, aby odnaleźć zaginioną część rodziny. W tym celu musi dostać się do tajnych archiwów KGB.
Książka ta jest napisana z dużym rozmachem. Ukazuje życie społeczeństwa rosyjskiego w latach trzydziestych w obliczu wojny domowej w Rosji. Pokazuje jak ludzie radzą sobie z głodem, strachem, złością, z torturowaniem, prześladowaniem, inwigilacją.
Jak przypuszczałam jeszcze przed otwarciem jej, książka ta wywołała we mnie silne emocje. Byłam bardzo zła, wręcz wściekła na to jak ludzie innym ludziom potrafią zgotować tak okrutny los. Był moment gdy czytając ją płakałam bardzo bardzo. Aż mąż zabrał mi książkę.
Saszeńka wywołała we mnie żal, smutek, rozgoryczenie. Ogromny ból i bezsilność na to co się działo w tamtych czasach.
Jedyną wadą tej książki są jej gabaryty i twarda oprawa. Dzięki temu jest bardzo nieporęczna w czytaniu na leżąco :)
Są książki, które zapadają w pamięć do końca życia. Saszeńka jest jedną z nich.