środa, 27 lutego 2013

108. CISZA POD SERCEM



WYDAWNICTWO: REPLIKA
DATA WYDANIA: 2011
LICZBA STRON: 442
ISBN: 978-83-7674-137-6
 
Bardzo chciałam przeczytać tę książkę, ale sięgnęłam po nią z pewną obawą. Dlatego, że niestety ja też „usłyszałam’ ciszę pod sercem i to taką prawdziwą wtedy, gdy moja córka przestała się ruszać i zmarła w 26 tc. Jednak odważyłam się i nie żałuję. Przeczytałam ją w dwa dni, mimo, że nie jest najmniejszej objętości.
Jak tytuł może sugerować „Cisza pod sercem” jest o kobietach, które poroniły. Pewnego dnia jedna z dziewczyn zakłada na forum wątek dotyczący właśnie tego stanu. Poznaje tam trzy inne dziewczyny, które przeszły to samo co ona. Na forum spotykają się codziennie by napisać choć jedno słowo. Dzielą się swoimi troskami, radościami i osiągnięciami. Z czasem stają się sobie ogromnie bliskie. Każda z dziewcząt ma swoją historię, każda z nich jest inna, niepowtarzalna.
Anka – mama małego chłopca, marząca o drugim dziecku i domku z ogródkiem w zacisznej okolicy. Ma wspaniałą rodzinę i kochającego męża. Wszyscy są dla Anki oparciem w trudnych chwilach.
Mariola – młoda mężatka szukająca w życiu pomysłu na siebie. Przez otoczenie postrzegana jako „słodka idiotka”. Pozory jednak mylą to osoba mocno stąpająca po ziemi. Po poronieniu próbuje zajść w ciążę ponownie jednak im bardziej się stara tym bardziej jej się nie udaje. Odpuszcza, przecież jest jeszcze młoda, i realizuje się w tym co kocha.
Dominika – wolny strzelec, pracuje jako tłumacz języka hiszpańskiego. Po kilku nieudanych próbach donoszenia ciąży, które przeżywa bardzo mocno psychicznie, rozstaje się z partnerem.
Ewa – zachodzi w ciążę z przypadkowym chłopakiem poznanym na imprezie. Dość długo myśli o aborcji, a gdy udaje jej się pokochać to dziecko – traci je.
Chyba nie muszę pisać jak wiele emocji wywołała we mnie ta książka. Wróciły wspomnienia. To, co ja przeżywałam będąc w takim stanie. I nasunęła mi się jedna ważna myśl: kobieta, która straciła dziecko, poroniła, nigdy nie będzie zrozumiana przez tą, która nigdy tego nie doświadczyła. To można wyczytać też między kartami tej książki. Pamiętam jak kilka dni po poronieniu odwiedziła nas siostra męża – w ciąży. Pytała jak mieliśmy zamiar dać na imię swojemu dziecku, bo ona zastanawia się nad imieniem i w ogóle cały czas opowiadała o swojej ciąży. Masakra jakaś. Tym bardziej, że należę do osób dobrze wychowanych, więc siedziałam i słuchałam głupio się uśmiechając i udzielając jeszcze rad.
„Cisza pod sercem” to piękna historia o nadziei, oczekiwaniu i tęsknocie. O niespełnionych marzeniach i złudzeniach. O pięknej internetowej przyjaźni, która w realnym świecie niekoniecznie się sprawdza.  I o wielkim wsparciu rodziny, przyjaciół i znajomych. Niektóre mają go w nadmiarze a niektóre odczuwają jego deficyt. Ale przede wszystkim to książka o spełnianiu marzeń tych małych i tych troszkę większych. I o tym, że nie należy się poddawać, bo z każdej sytuacji jest jakieś wyjście.
„Ciszę pod sercem” polecam każdej kobiecie. A nawet mężczyznom, a szczególnie tym, których żony przeżyły poronienie, a także bliższej i dalszej rodzinie.

Dzisiejszy post sponsoruje literka 



poniedziałek, 25 lutego 2013

107. NIE LICZĄC KOTA, CZYLI KOLEJNA HISTORIA MIŁOSNA



WYDAWNICTWO: NASZA KSIĘGARNIA
DATA WYDANIA: 2012
LICZBA STRON: 288
ISBN: 978-83-10-12292-6
 
Joanna prowadzi ustabilizowane życie w stolicy. Ma dobrą pracę, fajne mieszkanie i cudownego mężczyznę. Praca w charakterze wykładowcy akademickiego też daje jej sporo satysfakcji. Pewnego dnia budzi ją telefon od matki. Okazuje się, że zmarła ciotka Joanny, a ona, jako jedyna z rodziny powinna pojechać na pogrzeb. Niestety jest to dla niej nie wykonalne. Po pierwsze – nie zdąży, gdyż pogrzeb jest tego samego dnia na drugim końcu Polski. Po drugie Joanna nie chce tam jechać. Nie była z ciotką w najlepszych stosunkach, wręcz rozstały się w gniewie. Okazuje się jednak, że musi. Ciotka bowiem zapisała jej w spadku cały swój majątek. Joanna przełamuje opór i jedzie do swojej rodzinnej miejscowości. Tam musi uporać się z nieciekawą przeszłością. Spotyka na swej drodze młodego interesującego notariusza, z którym połączą ją nie tylko interesy. Nie uniknie też spotkania z byłym chłopakiem, który ma ochotę na powrót do przeszłości. Całkiem przypadkiem natyka się też na koleżankę z liceum, która niepozorna, niezauważalna przez nikogo w szkole, teraz staje się bratnią duszą i najlepszą przyjaciółką Joanny.   
„Nie licząc kota, czyli kolejna historia miłosna” to bardo udany debiut. Autorka wygrała możliwość wydania swojej książki w konkursie organizowanym przez Naszą Księgarnię. I bardzo dobrze, że się jej udało, bo nie wyobrażam sobie by taka książka leżała schowana w szufladzie i czekała na swój czas.
Historię o kocie bo ten też pojawia się w tej powieści, czytałam z prawdziwą przyjemnością. Relaksowałam się przy niej i smutno mi było, że tak szybko się skończyła. Kasia Bulicz – Kasprzak pięknie napisała o miłości takiej prawdziwej, która przetrwa nawet największe burze. O przyjaźni, którą można znaleźć tam gdzie się jej człowiek najmniej spodziewa. O trudnej sztuce wybaczania, o przełamywaniu siebie i trudnym powrocie do przeszłości. A także o samotności, przez którą człowiek czasem staje się natrętny i nie do życia.
„Nie licząc kota, czyli kolejna historia miłosna” to bardzo pozytywna książka. Napisana bardzo lekkim piórem, bez zbędnych opisów sprawia że czyta się ją z prawdziwym zainteresowaniem i rozkoszą.  Powiem szczerze. Ja jej nie czytałam, ja ją pochłonęłam. Polecam wszystkim bez wyjątku.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce Pani Kasi Bulicz - Kasprzak.

sobota, 23 lutego 2013

106. PROJEKT MATKA

LEKTOR: ANNA DERESZOWSKA
WYDAWCA: WELTBILD
CZAS (MIN): 780
UDOSTĘPNIONE PRZEZ: AUDEO




Miałam niesamowite parcie na tę książkę. Bardzo chciałam ją przeczytać. Niestety książka „Projekt Matka” strasznie mi się nie podobała. Zaobserwowałam w niej przerost formy nad treścią.
Ja na szczęście „Projektu Matka” słuchałam, jako audiobooka. Sama przeczytać chyba nie dałabym rady. Nawet jak jej słuchałam to po kilku minutach po prostu zasypiałam.
Pierwsza rzecz, o jakiej chciałam napisać to taka, że nie podobało mi się, w jaki sposób książka była czytana przez Annę Dereszowską. Moim zdaniem jest ona przez nią niezinterpretowana a przeinterpretowana. Aktorka za bardzo się wczuła w to, co czyta, zbyt przesadnie przekazywała emocje, krzyczała, szeptała, szlochała. Jak dla to zupełnie było nie potrzebne szczególnie przy tego rodzaju książce.
Co do samej treści? Hmmm…
Młode zapracowane małżeństwo postanawia wykrzesać nieco czasu na to by zostać rodzicami. Okazuje się, że to nie jest takie proste. Kobieta opisuje starania, później przebieg ciąży a na końcu macierzyństwo. Używa przy tym dość wzniosłych, górnolotnych a nawet wręcz niezrozumiałych słów i zwrotów. Na przykład: „starganych synaps”, „Sprokurowała makaron z sosem”, „korpus młodego człowieka” czy „aberracje”, „paralele”, „reminiscencjami”. Czytając tę książkę czułam się jakbym przeglądała wywód doktorski. Moim zdaniem to nie jest książka dla „prostych, normalnych” ludzi. Właśnie język, jakim jest napisana zniechęca. Ale także te dziwne, rozwlekłe opisy, które są niepotrzebne. I przedmiotowe podejście do całego tematu.  Ja skróciłabym ją o połowę, albo napisała w dwóch tomach „Projekt dziecko” i „Projekt matka”.
Ja osobiście nie polecam tej książki. Szczególnie odradzam ją dziewczynom, które jeszcze nie rodziły. Uważam, że opisy zawarte w „Projekcie matka” są mocno naciągnięte i przesadzone. Zastanawia mnie, co w niej zachwyciło tak wielu ludzi.    
Zła jestem, bo na książkę tę poświęciłam bardzo dużo czasu mając nadzieję, że może jednak coś się wyklaruje. Myliłam się, mój czas jest zbyt cenny by marnować go na tak słabe projekty.

Książki wysłuchałam dzięki platformie AUDEO.  


piątek, 22 lutego 2013

105. CHABROWE SNY O WIOŚNIE



WYDAWNICTWO: E-BOOKOWO
DATA WYDANIA: 2011
LICZBA STRON: 302
ISBN: 978-83-63080-29-7
 
Z tego, co przeglądałam w Internecie książka „Chabrowe sny o wiośnie” to debiut Joanny Hacz. Jeśli mam rację to jest on bardzo udany. Już sama okładka przyciąga wzrok. Jest piękna. A treść? Normalnie dawno nie czytałam tak rewelacyjnej książki.
Historia młodej dziewczyny, Kaśki, dziennikarki, studentki, mieszkającej wspólnie z grupą przyjaciół i psem. Dziewczyna notorycznie popada w tarapaty, dzięki czemu zna ją prawie cały posterunek policji. Kaśka jest osobą kontrowersyjną. W sposób niekonwencjonalny przeprowadza wywiady, oraz zbiera materiały do artykułów. Nie zważa na konwenanse. Zdarza się jej spać nago w jednym łóżku z przyjacielem, z którym nic ją tak naprawdę nie łączy. Do szefa i przyszłej teściowej mówi po imieniu chodź dzieli ich znaczna różnica wieku. Nawet jak się zakocha to nie tak po prostu. Tu też musi namieszać. Dosyć wyraźnie rysuje się tu także wątek kryminalny i to ciężkiego kalibru. Żeby było jeszcze ciekawiej Kaśka posiada równie zwariowaną jak ona rodzinę, która dostarcza czytelnikowi wiele emocji. Pewnego dnia, gdy Kaśka wraca ze studiów, spotyka na stacji PKP małego zapłakanego chłopca, w piżamie i kapciach. Okazuje się, że chce on uciec od okropnego ojca. To wydarzenie wywraca na pozór spokojne życie dziewczyny do góry nogami i powoduje lawinę nieprzewidzianych zdarzeń.
Książka ta jest niesamowita. To cudowna powieść przygodowa. Moim zdaniem powinna być przepisywana na receptę dla ludzi smutnych, o obniżonym nastroju. Mnie podczas czytania buzia cały czas się śmiała, nieraz w głos. Przyznam, że były też momenty wzruszające i podniosłe. I łza się w oku nieraz zakręciła. Niemniej jednak śmiech i to czasem w głos przeważał. Kaśki podejście do życia strasznie mi się podoba. Jest spontaniczna, nie przejmuje się drobiazgami, czerpie z życia pełnymi garściami. I co najważniejsze zaraża tym innych. Chciałabym być czasem taka jak ona.
„Chabrowe sny o wiośnie” są naładowane niezwykle pozytywną energią, pełne wigoru i optymizmu. Człowiek czerpie z tej książki to, co najlepsze, czyli chęć do życia, do działania.
Chcesz oderwać się od szarzyzny dnia codziennego, od kłopotów, lęków, rozterek? Chcesz pozbyć się depresji i obudzić się wreszcie z zimowego snu? Sięgnij po „Chabrowe sny o wiośnie” i przenieś się do innego świata. Pełnego miłości, przyjaźni i ludzi, którzy potrafią cieszyć się z życia, z tego, co mają. Tak po prostu. Przenieś się tam choćby na chwilę.

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję WYDAWNICTWU E - BOOKOWO. 



środa, 20 lutego 2013

104. PRZEWROTNOŚĆ DOBRA



WYDAWNICTWO: DOBRA LITERATURA
DATA WYDANIA: maj 2012
LICZBA STRON: 280
ISBN: 978-83-933290-8-3
 
Gdy przeczytałam kilka stron książki „Przewrotność dobra” pomyślałam: kurczę o czym ta książka jest i zastanawiałam się czy czytać ją dalej. Jednak przeczytałam ją do końca i okazało się, że podjęłam słuszną decyzję. Nie żałuję ani jednego słowa przeczytanego w tej książce. Tak mnie ona wciągnęła, tak pochłonęła całą, że nawet jak nie czytałam to myślałam o postępowaniu głównej bohaterki.
"Przewrotność dobra" to na pozór prosta, ale dobitnie opowiedziana historia życia młodej dziewczyny – Doroty, niby naiwnej, zagubionej szarej myszki. Pisząc prosta jakże łatwo się pomylić. Historia ta ma wiele oblicz, można interpretować ją na wiele różnych sposobów. Śmiem twierdzić, że ile osób w pokoju tyle byłoby interpretacji tej lektury.
Dla mnie to wspaniała książka. Aż jestem zła na siebie, że tak długo zwlekałam z przeczytaniem jej. To prawdziwe studium psychologiczne dziewczyny, która w bardzo przewrotny sposób podchodzi do tego, co jej zdaniem jest dobre. Wszystko robi tak, aby ludzie postrzegali ją, jako duszę człowieka a jednocześnie kieruje sprawy tak by wyjść na swoją korzyść. Robi to tak umiejętnie, że ludzie uważają Dorotę za anioła. Ale jaka jest naprawdę? Dziewczyna manipuluje ludźmi tak, aby osiągnąć zamierzony cel. Książka ta zmusza do zastanowienia się nad tym, czym jest dobro, a także nad tym czy my potrafilibyśmy być tacy jak Dorota: zimni, bezlitośni, bez skrupułów.  
Moim zdaniem w „Przewrotności dobra” fikcja miesza się z rzeczywistością. Dorota za wszelką cenę dąży do perfekcji. Ma w sobie dwie osobowości: zalęknionej dziewczynki i dziewczyny, która wie, czego chce. Do swojego prywatnego życia nie wpuszcza nikogo poza jedną małą dziewczynką i przyjaciółką. Chroni siebie, bo czuje, że to, co ona robi może zostać odebrane przez innych źle. Jako chorobę psychiczną? 
Książka Jolanty Kwiatkowskiej wbija w fotel, sprawia, że włos jeży się na głowie, zaskakuje niektórymi opisami. Koszmarnymi, czasem zbyt dosadnymi, budzącymi obrzydzenie. Ciężkie przeżycia z dzieciństwa zniszczyły tak bardzo psychikę Doroty, że po uwolnieniu się z traumy zmieniła się ona w okrutnego człowieka. Ale nie dla wszystkich. W „Przewrotności dobra” najbardziej zaskakuje zakończenie, chociaż można się go było po trosze spodziewać. To książka inna niż wszystkie. Okrutna, mocna, ale warta każdej poświęconej jej minuty.
Oprócz wspaniałych wrażeń duchowych książka dostarczy nam niezwykłych doznań estetycznych. Twarda, lakierowana oprawa, interesująca i artystyczna ilustracja, książka szyta, w środku miły w dotyku i przyjemny dla oka papier. To wszystko sprawia, że książkę bierze się do ręki z przyjemnością. Zachęcam do jej przeczytania. Dzięki niej można sobie odpowiedzieć na pytania: czym dla mnie jest dobro, jak jestem postrzegana przez innych, czy zachowuję się egoistycznie, a może poświęcam zbyt wiele dla innych. Uważam, że każdy z nas ma w sobie coś z takiej Dorotki. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję autorce JOLANCIE KWIATKOWSKIEJ.