poniedziałek, 28 maja 2012

28. PROWINCJA PEŁNA MARZEŃ


WYDAWNICTWO: MG
DATA WYDANIA: 2009
LICZBA STRON: 352
ISBN: 978-83-61297-25-3

NOTA WYDAWCY:
"Pełna wdzięku i świeżości współczesna powieść, będąca hołdem dla uroków polskiej prowincji, w której splata się wątek Mazur dzisiejszych i przedwojennych, czyli byłych Prus Wschodnich. Główną bohaterką jest dziennikarka lokalnego czasopisma, której los stawia na drodze paskudnego szefa, a zaraz potem Niemca poszukującego rodzinnych korzeni. Przedwojenna historia, która zresztą wydarzyła się naprawdę, uruchamia lawinę wydarzeń współczesnych. Wśród przepięknego krajobrazu mazurskiego rozgrywają się wielkie i małe historie."

Powiem tak: zakochałam się w tej książce. Urzekli mnie zarówno jej bohaterowie jak i piękne, malownicze opisy krajobrazów. W "Prowincji pełnej marzeń" przeczytałam o wielkiej miłości, o ludziach, którzy są sobie przeznaczeni. O tym, że czasem miłość spada na Nas jak grom z jasnego nieba. A także dowiedziałam się, że mimo tak wielkiego uczucia ludzie potrafią być dumni i zacięci w sobie, potrafią się bardzo ranić. Przeczytałam też o wielkiej przyjaźni czterech kobiet, która trwa od lat przedszkolnych. Ja mogę tylko takiej przyjaźni pozazdrościć. Nawet do przedszkola nie chodziłam :) 
Książka ta napisana jest pięknym, melodyjnym językiem. Posiada piękne przedwojenne fotografie. Mimo licznych literówek czyta się ją świetnie, niemal jednym tchem. 
"Prowincja pełna marzeń" to dla mnie książka magiczna, ciepła, zniewalająca. Bywały momenty, że czytając ją śmiałam się w głos, ale także zdarzyło mi się uronić łezkę i nawet porządnie się wściec. Wynotowałam sobie z niej kilka przepisów, zastosowanie ziół. I cały czas zazdrościłam. Czytając opisy przyrody, miejsc i zapachów chciałam tam być. I wiem, że tam pojadę. Na Mazury właśnie. Bo to jedyny region w Polsce, w którym nie byłam. A bardzo bym chciała być. Tam urodził się i mieszkał mój tata. Żałuję, że nie zdążył pokazać mi tych pięknych miejsc. Żałuję, że nie zdążył przeczytać książek Pani Kasi.
Czytanie "Prowincji pełnej marzeń" było dla mnie ucztą dla zmysłów. 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG. I mam cichą nadzieję, że obdarzą mnie kolejnymi książkami do recenzji pióra Pani Katarzyny Enerlich. Dziękuję z całego serca.



sobota, 26 maja 2012

27. ŚWIAT WEDŁUG BERTIEGO

WYDAWNICTWO: MUZA SA
DATA WYDANIA: 2011
LICZBA STRON: 340
ISBN: 978-83-7758-086-8

NOTA OD WYDAWCY:
"Kamienica przy 44 Scotland Street w Edynburgu i przygody jej mieszkańców po raz pierwszy pojawiły się w formie codziennych odcinków w "Scotsmanie" w 2004 roku i od tamtego czasu okolice Nowego Miasta i postaci je zaludniające fascynują coraz większe zastępy czytelników. W kolejnym (4) tomie spotykamy się przede wszystkim z Bertiem, który wciąż w zadziwiający sposób ma sześć lat, choć pozostali bohaterowie trochę się postarzeli. Duża Lou, Domenica, Angus Lordie i inni, którzy pojawili na Scotland Street, też tu występują...."


Dostałam tę książkę do zrecenzowania. Na początku pomyślałam: co to jest? Poprzednich tomów nie czytałam. Dziwna okładka, w środku jeszcze dziwniej. Jakieś obrazki, aż sto rozdziałów. Ale w miarę czytania zaczęłam się wciągać. Oczywiście  w książce „Świat według Bertiego” nie znalazłam wartkiej akcji, zagadek, napięcia ani niczego takiego ale ta książka coś w sobie ma :) Co – nie potrafię odpowiedzieć. Trzeba ją po prostu przeczytać.
To książka o poszukiwaniu przyjaźni, miłości, szczęścia. O tym, że czasem marzenia się spełniają. Ale przede wszystkim to książka o Bertiem, który nie jest w życiu szczęśliwy. A to za sprawą matki, która chcąc być zaliczaną do tych wyższych sfer, a także z chęci spełnienia własnych ambicji nakłada na chłopca wiele obowiązków pozalekcyjnych. Zapisuje Go nawet na wizyty do psychoanalityka. Tak więc Bertie na prawdziwe dzieciństwo, na zabawy z rówieśnikami nie ma ani czasu, ani siły, ani ochoty. Bo nawet kolegów wybiera mu matka.
„Świat według Bertiego” opowiada o ludziach, którzy żyją pozorami. Bo trzeba się pokazać.  Bo co ludzie o nas pomyślą.
Napisana fajnym językiem, urzekła mnie.  Czyta się ją rewelacyjnie :) Wręcz zakochałam się w niej. Uczy jak dbać o miłość, jak nie dać się zwariować w wielkim świecie, a także jak dbać o swoje dzieci. Uczy też tego, że stwarzanie pozorów nie jest najważniejsze. Bo mogą z tego wyniknąć tylko kłopoty.  Z wielką ochotą przeczytałabym poprzednie części, a  także tą najnowszą.
Za możliwość poznania Bertiego dziękuję wydawnictwu Muza :)


poniedziałek, 14 maja 2012

26. MAGICZNE MIEJSCE


WYDAWNICTWO: SOL
DATA WYDANIA: 2010
LICZBA STRON: 284
ISBN: 978-83-62405-07-7

Witold, bardzo bogaty urzędnik państwowy kupuje pałac w maleńkiej wiosce Idzie.  Poznaje jej mieszkańców: panią sołtys, byłą właścicielkę pałacu, która zajmuje się produkcją perfum, nauczycieli miejscowej szkoły i małą dziewczynkę, która widzi w nim Harego Pottera.  Witold bierze się za remont pałacu, pomaga też mieszkańcom Idy w codziennych zajęciach. W końcu tak zakochuje się w życiu na prowincji, że postanawia tam zostać na zawsze.
Powiem Wam,  że strasznie zmęczyła mnie ta książka. Niestety nie mam w zwyczaju porzucać rozpoczętej książki wiem doczytałam do końca. Wydała mi się nudna. Tytuł nie jest adekwatny do treści, a okładka to już całkiem jest nietrafiona.  Strasznie dużo opisów historycznych, wątek dziwnej zagadki. Dopiero koło 180 strony coś tam się rozkręca ale nieznacznie. Jak dla mnie mogłam sobie darować czytanie. Jest wiele ciekawszych książek. Ale być może innym się spodoba. Przecież każdy ma swój gust. 
Za możliwość przeczytania dziękuję akcji WŁÓCZYKIJKA. Żałuję bardzo, że nie dostałam zakładki :)

piątek, 11 maja 2012

25. PERSKIE DZIEWCZYNY

WYDAWNICTWO: ZNAK
DATA WYDANIA: 2006
LICZBA STRON: 320
ISBN: 978-83-240-1702-7


Perskie dziewczyny to historia przyjaźni dwóch sióstr: Nahid i Pari.
Nahid zaraz po urodzeniu zostaje oddana na wychowanie ciotce – bezdzietnej wdowie, która bardzo pragnie dziecka. Miriam jest bardzo religijna i tak samo wychowuje Nahid. Po kilku latach o córkę upomina się biologiczny ojciec i zabiera ją do domu.  Nahid nie potrafi zaaklimatyzować się w nowym miejscu.  Jedyną osobą, z którą się zaprzyjaźnia jest Pari – jej siostra. Dziewczyny razem spędzają większość czasu – chodzą do szkoły, do kina, na spacery, pomagają sobie we wszystkim.  Beztroska kończy się z chwilą, gdy Pari wychodzi za mąż. Niby dziewczyny piszą do siebie listy, ale to już nie to samo. Tym bardziej, że dzieli Je tysiące mil. Po kilkunastu latach, gdy Nahid jest już żoną i matką, spełnia się zawodowo i jest szczęśliwa, dostaje wiadomość, że jej ukochana siostra Pari nie żyje. Zmarła po upadku ze schodów. Jednak Nahid nie może w to uwierzyć tym bardziej, że rodzina i przyjaciele, pytani o przebieg wypadku, niejasno się tłumaczą. Przypomina sobie słowa siostry, która mówi, że chciałaby się rozsypać i narodzić na nowo w innym życiu. Czy Pari rzeczywiście umarła?
Bardzo lubię czytać książki osadzone w krajach islamskich. Lubię czytać o kulturze, religii i zasadach panujących tam. Co nie oznacza, że nie irytują mnie zachowania fanatycznych islamistów. A takich w tej książce też spotykamy.  „Perskie dziewczyny” to książka, która z jednej strony pokazuje nam życie bardzo religijnej kobiety, która nosi czador, zakrywa się przed mężczyznami, modli się pięć razy dziennie. Z drugiej strony widzimy rodzinę trochę bardziej nowoczesną, ale również posiadającą swoje zasady. W książce tej czytamy o trudnościach w nawiązywaniu więzi między dziećmi a rodzicami, o zazdrości, zawiści, o represjach na tle religijnym.  Poznajemy z bliska kulturę i zwyczaje Persji. Emocje, jakie ta książka we mnie wywołała to przede wszystkim złość, niedowierzanie, oburzenie na to, że w dobie XXI wieku istnieją jeszcze takie zacofane kraje jak ten, o którym czytałam. Gdzie kobiety nie mają prawa głosu, nie decydują o sobie nawet w kwestii nauki czy wyboru męża. Gdzie żeby wyjść na ulice trzeba zakryć całe ciało, a żeby porozmawiać z kolegą trzeba mieć pozwolenie. Nie mieści mi się coś takiego w głowie. Oburza mnie to. Ja, takie zbuntowane dziewczę na pewno zostałabym tam zgładzona. Bardzo mi się podobała ta książka i podobało mi się to, że wywołała u mnie tak silne emocje. Jednak przeczytawszy „Perskie dziewczyny” czuję pewien niedosyt, czegoś mi w tej historii zabrakło.
Za możliwość przeczytania tej książki bardzo serdecznie dziękuję księgarni:



sobota, 5 maja 2012

24. KRADZIONE RÓŻE



WYDAWNICTWO: NASZA KSIĘGARNIA
DATA WYDANIA: 2010 ROK
LICZBA STRON: 345
ISBN: 978-83-10-11836-3

Róża wybiera się na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę. W tym roku sama, bo reszta sióstr ma inne plany na końcówkę wakacji. 
Jaśmina - starsza siostra Róży - studentka medycyny, wyjeżdża z przyjaciółmi na wymarzoną wycieczkę do Grecji.
Autorka równolegle opisuje dwa wątki - Róży i Jaśminy.
Róża w drodze powrotnej z pielgrzymki spotyka Ariela. Chłopak namawia ja na wycieczkę do Łagiewnik. Róża waha się. Przecież powinna pojechać do domu. Ale słyszy argument, że jest dorosła i nie musi nikogo pytać o pozwolenie. I ulega. Decyzja ta pociąga za sobą szereg bardzo przykrych konsekwencji. 
Tymczasem Jaśmina nie zdając sobie sprawy z tego co dzieje się w domu bawi się wyśmienicie.
Czytając "Kradzione róże" momentami byłam tak bardzo wściekła na te wszystkie dziewczyny. Jak można być aż tak naiwną. Natomiast Ariel wzbudził we mnie pewnego rodzaju podziw. Dla Jego intryg, dla Jego umiejętności radzenia sobie w życiu. Jednocześnie czułam do niego też niechęć, pogardę i żal patrząc na to co robił. 
Dla mnie "Kradzione róże" to przestroga dla każdej z Nas. Pewnie. Czytając książkę myśli się: ja nie byłabym taka głupia. Tak. Teraz tak można mówić. Ale co tak naprawdę zrobiłabym ja - osoba o słabym charakterze, którą łatwo złamać, omotać - pewnie zrobiłabym dokładnie to samo co Róża.
Autorka książką tą próbuje Nas przestrzec przed samym sobą. Przed naiwnością, lekkomyślnością. Pokazuje, że zło czai się wszędzie. Historia Róży tak naprawdę może przytrafić się każdej z Nas. Mnie, siostrze, przyjaciółce, sąsiadce. Pokazuje też jak rodzina, przyjaciele, obcy ludzie potrafią zjednoczyć się w obliczu nieszczęścia. 
Z drugiej strony "Kradzione róże" to książka o narodzinach trudnej a tym samym prawdziwej i dojrzałej miłości nastolatków. O przyjaźni, wybaczaniu i sztuce radzenia sobie w sytuacjach gdy wiatr wieje nam w oczy.
Czytałam jednym tchem. Ciężko było mi się oderwać od lektury i wrócić do przyziemnych prac domowych. Przede mną "Telefony do przyjaciela". Już nie mogę się doczekać.

23. ZWYCZAJNY FACET

WYDAWNICTWO: ZYSK I SPÓŁKA
DATA WYDANIA: 2010 ROK
LICZBA STRON:   348
ISBN:   978-83-7506576-3




 "Zwyczajny facet" to historia pięćdziesięciolatka, który szuka własnego celu w życiu.  W wyniku likwidacji Stoczni - jego zakładu pracy jest bezrobotny. Ciąży mu fakt, że jest na utrzymaniu żony. Nie potrafi się z nią porozumieć. Dwójka dorosłych już dzieci ma swoje sprawy, a On błąka się z kąta w kąt. Pewnego dnia Wiesiek dostaje propozycję pracy. Wiąże się ona z wyjazdem do Finlandii. Długo się waha. Jednak już nie może znieść apodyktycznej, rozhisteryzowanej, kłótliwej i czepiającej się o byle co żony. I to właśnie Jej zachowanie zaważa na decyzji Wieśka, który wyjeżdża. Wreszcie może odetchnąć pełną piersią, nie musi zważać na gesty ani słowa. Dzięki pracy czuje się dowartościowany, czuje się kimś. Znajduje przyjaciela, takiego na dobre i na złe. Dzięki Jego radom dojrzewa do pewnych decyzji. Układa sobie życie na nowo, poszukuje tej jednej jedynej. Do Polski przyjeżdża jedynie na wakacje - na ukochane Mazury, a także do matki, która jest dla niego bardzo ważną osobą.
"Zwyczajny facet" to kolejna powieść Małgorzaty Kalicińskiej jaką przeczytałam. Po trylogii "... na Rozlewiskiem" spodziewałam się po tej książce czegoś więcej. Okazała się przeciętną powieścią, napisaną lekkim, czasem wulgarnym językiem.  Dzięki podziałowi książki na rozdziały czyta się ją jednym tchem. Ale nie powiem żeby powaliła mnie na kolana. Po prostu czytałam bo byłam ciekawa jak się skończy. Polecam na długie zimowe wieczory.