środa, 26 listopada 2014

Jutro...

Miałam napisać dziś recenzję ale padam z nóg. W nocy spałam tylko trzy godziny. Muszę odespać. Za to jutro mam trochę czasu więc pewnie pojawi się więcej niż jedna.

Miłego wieczoru


wtorek, 18 listopada 2014

205. MIŁOŚĆ RAZ JESZCZE?


WYDAWNICTWO: Replika
DATA WYDANIA: 30 września 2014
LICZBA STRON: 408
ISBN: 978-83-7674-403-2
 
Justyna to młoda lekarka – pediatra, która kocha swoją pracę. Ma oddanych przyjaciół – Monikę i Sebastiana, którzy zawsze ją wspierają i dodają energii do walki.
Maciek to nauczyciel historii. Jego lekcje nie są typowe. Historia to jego pasja i próbuje zaszczepić nią swoich uczniów. W życiu prywatnym Maciek bardzo liczy się ze zdaniem swojej matki. Do tego stopnia, że wręcz nie dopuszcza do siebie faktu, że mama nie zawsze ma jednak rację.
Justyna i Maciek to małżeństwo z dość krótkim stażem. Młodzi dopiero szukają swojego miejsca na ziemi. Za namową Maćka postanawiają na chwilę zamieszkać u jego rodziców. Maciek czuje się u siebie jak ryba w wodzie, Justyna niestety czuje pewien dyskomfort mimo tego, że mają do swojej dyspozycji całe piętro. Teść to człowiek do rany przyłóż za to teściowa to wilk w owczej skórze. Mimo, że Justyna wychodzi z siebie żeby jej dogodzić zawsze jest coś nie tak. A Maciej jej tego nie ułatwia. Justyna zaczyna się zastanawiać czy warto sobie szarpać nerwy, nie spać po nocach a skoro mężowi i tak nie zależy? Musicie przeczytać i przekonać się o tym same naprawdę bardzo polecam.
Dużo czytałam książek o miłości, ale o takiej to chyba nigdy. O miłości wymagającej poświęceń i to niestety tylko z jednej strony. O zabieganiu o nią, zaciskaniu zębów, staraniu się żeby jednak się udało. Ale są też jasne strony w tej książce. Piękna przyjaźń, która bardzo rzadko się zdarza i przyjaciel, z którym można przegadać całą noc i któremu można powiedzieć wszystko. Któremu wybacza się zarówno małe niedociągnięciu jak i poważne wpadki. To książka o niezwykle silnej woli i determinacji w dążeniu do celu. O wszelkiej maści kłopotach: od problemów wieku dojrzewania po poważne kłopoty małżeńskie.
„Miłość raz jeszcze?” czyta się niemal jednym tchem. Cały czas w książce się coś dzieje. Kilka wątków pobocznych sprawia, że to jest to czego szukałam. Chyba najlepszą rekomendacją dla tej książki jest to, że przełamała ona mój kryzys czytelniczy. Były momenty, że czytając ją irytowałam się, jakbym mogła to potrząsnęłabym niektórymi osobami. Były momenty, gdy uśmiechałam się pod nosem i myślałam: dobrze im tak. Chyba do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ludzie potrafią być tak perfidni, dwulicowi, wyrachowani, wręcz wredni. Jednak główna bohaterka walczy o siebie z pozytywnym skutkiem i uświadamia sobie, że nie wszystkim zależy tak samo na szczęściu.
Jak kończyłam czytać myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy. Byłam w wielkim błędzie. Zakończenie pozostawiło mnie w lekkim szoku. Przyznam, że z chęcią przeczytałabym ciąg dalszy tej historii.

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję WYDAWNICTWU REPLIKA 

czwartek, 13 listopada 2014

"RECKA MIODZIO"



Kto podczytuje mnie już jakiś czas wiem, że ja recenzje piszę szczerze. Co mam na sercu to piszę i już. Jak książka mi się podoba to recenzja jest na tak a jak mi się nie podoba to mi się nie podoba i już. 

Swego czasu, kilka miesięcy temu (specjalnie tak długo zwlekałam żeby nie bardzo można było skojarzyć), napisałam dość krytyczną opinię na temat pewnej książki. Wysłałam link do autora i do wydawnictwa. Wydawnictwo już się nie odezwało do mnie a autorka zmieszała mnie z błotem. Nawet bym się nie dowiedziała że tak jest gdyby nie pewna dobra osoba która na profilu autorki zobaczyła wątek o mnie i przytoczyła kila komentarzy pod nim. Normalnie włosy stanęły mi dęba. Ja wyraziłam swoją opinię a kobieta pojechała po mnie równo. Wraz ze swoimi znajomymi naigrawała się z tego jakie książki czytam, jakie mi się podobają. Jakich wyrażeń używam pisząc recenzje.  Zastanawiała się co by było jakbym przeczytała jakąś książkę historyczną czy którąś z książek Joanny Bator. Historię i wszystkie książki z nią związane uwielbiam a Piaskową Górę pod wpływem tego komentarza przeczytałam. I strasznie mi się podobała. Poczułam się dość mocno urażona przez autorkę i jej przyjaciół. Kobieta ta  zadrwiła ze mnie, zakpiła, wręcz czuję się urażona przez nią do dziś, szkoda że  nie mogę przytoczyć Wam o co mi chodzi. I trochę taka zniesmaczona bo autorka kilku książek i taka dziecinada? Zła byłam, że nie miałam prawa obrony u Niej na FB bo post był tylko dla znajomych. Ale próbuję zapomnieć. Do tego stopnia, że niedawno czytałam kolejną książkę tej autorki która jest rewelacyjna. Mogła czuć się rozżalona. Ale ludzie przecież nie wszystkim wszystko musi się podobać. Tym bardziej, że w opinii na temat tej książki nie byłam odosobniona a później okazało się, że tylko mi książka się nie podobała. Trudno, a się nie wyłamałam napisałam co o niej myślę i tyle. Nie wiem tylko czy należało mi się aż takie potraktowanie.

Nie jestem profesjonalnym krytykiem, nie kończyłam też filologii polskiej. Piszę tak jak czuję i potrafię. Nie wiem czemu słowo „szok” wzbudziło takie oburzenie i zarzuca mi się coś czego nie napisałam. Czy powodem do kpin może być to, że nie podobały mi „Sklepy cynamonowe”?  Takie zachowanie sprawia, że tracę zapał do pisania i czytania . Bo jeśli mam czuć to czego chcą autorzy czy wydawcy i pisać same laurki, a nie koncentrować się na swoich odczuciach to dla mnie jest bez sensu. To po co w ogóle czytać, napisać recenzję piękną i już. Moim zdaniem swoboda pisania recenzji też została zachwiana bo teraz będę się zastanawiała nad każdym słowem. 
 Czy pisanie recenzji ma polegać na podkładaniu się autorowi i wydawcom by byli szczęśliwi i zadowoleni nawet gdy książka jest do niczego? Mam pisać „recki miodzio” a resztę zatrzymać dla siebie. Czemu nie mam z czystym sercem polecić lub odradzić książki? Przecież w tym celu większość czytelników zagląda na blogi, by sprawdzić czy książka jest warta uwagi. Z tego wszystkiego wynika, że powinnam siedzieć cicho, nie wychylać się. Czemu? Bo dostaję książkę za darmo? To takie sprzedawanie się, dobra recenzja za książkę. Tylko czy wtedy recenzent będzie wiarygodny? Bo dostaję książkę za darmo to powinnam pisać same słodkości? Nie muszę dostawać książek do recenzji, może rzeczywiście nie powinnam. Ale nie zamierzam robić nic przeciw sobie swojemu sumieniu. Nawet teraz czytam książkę, która mnie nie zachwyca i nie zawaham się o tym napisać. Zamierzam być wiarygodną blogerką, która jak poleca to naprawdę poleca a jak odradza to nie kupujcie i już. Najwyżej będę od Was pożyczać książki, Kasia już mnie wspiera.

Przepraszam, że jestem tak chaotyczna ale wiele emocji się kłębi we mnie w związku z tym tematem, których nie potrafię a może nie chcę przelać na papier.