DATA WYDANIA: 2011
LICZBA STRON: 442
ISBN: 978-83-7674-137-6
Bardzo chciałam przeczytać
tę książkę, ale sięgnęłam po nią z pewną obawą. Dlatego, że niestety ja też „usłyszałam’
ciszę pod sercem i to taką prawdziwą wtedy, gdy moja córka przestała się ruszać
i zmarła w 26 tc. Jednak odważyłam się i nie żałuję. Przeczytałam ją w dwa dni,
mimo, że nie jest najmniejszej objętości.
Jak tytuł może sugerować „Cisza
pod sercem” jest o kobietach, które poroniły. Pewnego dnia jedna z dziewczyn
zakłada na forum wątek dotyczący właśnie tego stanu. Poznaje tam trzy inne
dziewczyny, które przeszły to samo co ona. Na forum spotykają się codziennie by
napisać choć jedno słowo. Dzielą się swoimi troskami, radościami i osiągnięciami.
Z czasem stają się sobie ogromnie bliskie. Każda z dziewcząt ma swoją historię,
każda z nich jest inna, niepowtarzalna.
Anka – mama małego chłopca,
marząca o drugim dziecku i domku z ogródkiem w zacisznej okolicy. Ma wspaniałą
rodzinę i kochającego męża. Wszyscy są dla Anki oparciem w trudnych chwilach.
Mariola – młoda mężatka
szukająca w życiu pomysłu na siebie. Przez otoczenie postrzegana jako „słodka
idiotka”. Pozory jednak mylą to osoba mocno stąpająca po ziemi. Po poronieniu
próbuje zajść w ciążę ponownie jednak im bardziej się stara tym bardziej jej
się nie udaje. Odpuszcza, przecież jest jeszcze młoda, i realizuje się w tym co
kocha.
Dominika – wolny strzelec,
pracuje jako tłumacz języka hiszpańskiego. Po kilku nieudanych próbach donoszenia
ciąży, które przeżywa bardzo mocno psychicznie, rozstaje się z partnerem.
Ewa – zachodzi w ciążę z
przypadkowym chłopakiem poznanym na imprezie. Dość długo myśli o aborcji, a gdy
udaje jej się pokochać to dziecko – traci je.
Chyba nie muszę pisać jak
wiele emocji wywołała we mnie ta książka. Wróciły wspomnienia. To, co ja
przeżywałam będąc w takim stanie. I nasunęła mi się jedna ważna myśl: kobieta,
która straciła dziecko, poroniła, nigdy nie będzie zrozumiana przez tą, która
nigdy tego nie doświadczyła. To można wyczytać też między kartami tej książki. Pamiętam
jak kilka dni po poronieniu odwiedziła nas siostra męża – w ciąży. Pytała jak
mieliśmy zamiar dać na imię swojemu dziecku, bo ona zastanawia się nad imieniem
i w ogóle cały czas opowiadała o swojej ciąży. Masakra jakaś. Tym bardziej, że
należę do osób dobrze wychowanych, więc siedziałam i słuchałam głupio się
uśmiechając i udzielając jeszcze rad.
„Cisza pod sercem” to
piękna historia o nadziei, oczekiwaniu i tęsknocie. O niespełnionych marzeniach
i złudzeniach. O pięknej internetowej przyjaźni, która w realnym świecie niekoniecznie
się sprawdza. I o wielkim wsparciu rodziny,
przyjaciół i znajomych. Niektóre mają go w nadmiarze a niektóre odczuwają jego
deficyt. Ale przede wszystkim to książka o spełnianiu marzeń tych małych i tych
troszkę większych. I o tym, że nie należy się poddawać, bo z każdej sytuacji
jest jakieś wyjście.
„Ciszę pod sercem” polecam
każdej kobiecie. A nawet mężczyznom, a szczególnie tym, których żony przeżyły
poronienie, a także bliższej i dalszej rodzinie.
Dzisiejszy post sponsoruje literka
Masz rację. Ta, która nie poroniła, nigdy nie zrozumie tej, która dziecko straciła zanim się narodziło. Na całe szczęście sama urodziłam córkę bez żadnych komplikacji, za co oczywiście dziękuję Temu na górze.
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o książkę, to chyba póki co nie mam ochoty na tak emocjonującą lekturę. Może w przyszłości.
Czytałam i zgadzam się z tobą całkowicie.Świetna,wzruszająca książka.
OdpowiedzUsuńJa też przeżyłam ten dramat,więc cię rozumiem doskonale.
Pozdrawiam:)
Miałam tę książkę już kilka razy w rękach, ale zawsze ją odkładałam ... bałam się jej czytać ... wspomnienia ... ale myślę że teraz dzięki Tobie będę ją miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nigdy nie poroniłam i mam nadzieję, że nigdy mnie to nie spotka, ale wiem, że musi to być straszne uczucie. Na pewno sięgnę po "Ciszę pod sercem", jeśli tylko uda mi się ją znaleźć w bibliotece.
OdpowiedzUsuń