Chwilę zastanawiałam się nad tym czy wziąć udział w akcji WYDAWNICTWA REPLIKA - CO CZYTAŁY JAK DORASTAŁY. Nie miałam pomysłu jak się do tego zabrać. Ale pomyślałam sobie - raz kozie śmierć, trzeba pójść za ciosem. Przecież fajnie jest powspominać. Tylko, że jest mały problem - ja nie mam umiaru. Nie wiedziałam które zdjęcie wstawić więc dodałam wszystkie :)
O ile pamiętam czytam od zawsze. Nie potrafię powiedzieć od kiedy. Każdą wolną chwilę spędzałam z książką. Nawet na imprezach rodzinnych jako najstarsza z dzieci zawsze zabawiałam te młodsze właśnie czytaniem. I o dziwo podobało im się. A nie wszystkie dzieciaki były aniołami. Uwielbiałam dostawać książki na każdą okazję. Wszyscy wiedzieli, że jak prezent dla Magdy to nie lalka, nie miś a książka. Nie wiem jak udawało się je zdobyć w czasach PRL-u. Czytałam wszystko co wpadło mi w ręce. Książka była dla mnie odskocznią od codziennych problemów, których czasem nie brakowało. Zamykałam się w pokoju i pogrążałam w lekturze. Czasem książka zastępowała mi przyjaciół, najbliższych.
Pierwszą książkę jaką pamiętam to "PRZYGODY EUZEBIUSZA" BEATY KRUPSKIEJ. Bardzo miła książeczka dla dzieci. Mam żal do sąsiadki bo pożyczyłam jej tę książkę i do tej pory mi jej nie oddała :)
Od babci, której niestety już nie ma wśród nas dostałam książkę o sympatycznym stworku "ROKIŚ" JOANNY PAPUZIŃSKIEJ. Uwielbiałam tę książkę. Tak często ją czytałam, że niestety do dziś już nie przetrwała.
Bardzo miło wspominam też "URWISA PACKO" RUDO MORICA. Kurczę czemu ja Zosi tego nie czytam? Akurat tę książeczkę mam do dziś.
Czytałam też inne poważniejsze książki :) Nie będę się o wszystkich rozpisywać bo byście się zanudzili pokażę tylko okładki. Powiem tylko, że byłam stałą bywalczynią szkolnej biblioteki. Gdyby wtedy organizowane były konkursy na pewno nie jeden bym wygrała.
Pamiętam jak płakałam czytając "Chłopców z Placu Broni" Ferenca Molnara. Trochę z powodu tego co tam się działo. Z drugiej strony dlatego, że popołudniu miałam wywiadówkę i strasznie się bałam reakcji rodziców na moje oceny :) Powiem Wam, że jak lubiłam czytać tak lektury wcale mi nie wchodziły. Męczyłam się z nimi jak nie wiem co.
Bardzo się cieszę, że babcia przekazała mi w genach miłość do książek, szkoda że nie dane mi było Jej poznać. Tata - jej syn też dużo czytał, w dorosłym życiu często podrzucałam mu książki do czytania. Żałuję, że moje dzieci nie przejęły po mnie zamiłowania. Może za mało im czytam, nie wiem. Ale przecież nic na siłę.
Bardzo dziękuję, że mogłam napisać Wam o mojej pasji trochę więcej. Polecam się na przyszłość.
Z ogromną ciekawością przeczytałam Twój wpis! A wiesz, że to właśnie on skłonił mnie do napisania swojego? Miałam to odpuścić, ale jednak się zmobilizowałam. :)
OdpowiedzUsuńja też miałam odpuścić i też dzięki Madzi jednak napisałam :)))
Usuń