WYDAWNICTWO:Filia
DATA WYDANIA: 20 stycznia 2016
ILOŚĆ STRON:376
ISBN: 978-83-8075-065-4
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
„Awarię
małżeńską” napisały dwie świetne autorki, dlatego obok tej książki nie mogłam
przejść obojętnie. Pochłonęłam ją w jeden dzień. Nieraz zaśmiewałam się w głos.
I przekonałam się, że nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia, zorganizowania,
ogarnięcia. Czasem z lekką pomocą, ale jednak wszystko się da. Książka ta
pokazuje, że warto zmienić swoje priorytety. Nie zawsze idealnie wypucowany dom
czy praca po godzinach sprawi, że będziemy szczęśliwsi. Bo przecież nic nie
zastąpi nam chwil spędzonych z rodziną.
Akcja powieści toczy się między dwoma rodzinami. W wyniku wypadku dwie kobiety na dłuższy czas trafiają do szpitala. Od tego czasu ojcowie rodzin stają przed prawdziwym wyzwaniem. Muszą całkowicie przejąć obowiązki domowe swoich żon. Nie jest to łatwe gdyż do tej pory w domu byli niemalże gośćmi. Teraz stają przed nie lada wyzwaniem. Dzieci w wieku szkolny i przedszkolnym, zwierzęta domowe, teściowe. Jedynym darem od losu dla obydwu mężczyzn jest tajemnicza Dżesika. Wyzwaniem dla Mateusza i Sebastiana jest obudzenie rano dzieci, ogarnięciem ich i wysłaniem do szkół. Ale to jeszcze nic. Po kilkunastu dniach udaje im się to wszystko skoordynować. Prawdziwym wyzwaniem są prace domowe i dodatkowe przychówku.
Awaria to komedia
gdzie humor wyziera z każdego kąta, uśmiech nie schodzi z twarzy przez całą lekturę,
chociaż czasem błysnęły też w oczach łzy wzruszenia. Po przeczytaniu jej
chciałoby się przeczytać jeszcze raz (i chyba tak zrobię). Mimo swojej lekkości
skłania do myślenia, do zastanowienia się nad swoim życiem. Bo czyż nie jest
tak, że my matki polki uważamy się za niezastąpione. Wszystko zrobimy
najlepiej, dzieci niańczyłybyśmy najchętniej do starości nie pozwalając im na
samodzielność, a mężów uważamy za fajtłapy, które bez nas sobie w życiu nie
poradzą. Autorki pokazują nam gorzką prawdę, którą ciężką nam na co dzień zaakceptować.
Pokazują, że bez nas świat się nie zawali. Dlatego dajmy rodzinie trochę luzu,
pozwólmy im się wykazać, odciążyć nas trochę. Przecież nie wszystko musi być
zrobione od linijki. Dla mnie to cudowna książka, nie tylko komedia pomyłek. Jest
ona także nafaszerowana wieloma mądrościami życiowymi, o których na co dzień nie
pamiętamy. To książka o odnajdywaniu się na nowo, o wybaczaniu, o poszukiwaniu
siebie nawzajem, o zrozumieniu co w życiu naprawdę jest ważne. O miłości, która
w obliczu przeciwności losu odbudowuje się na nowo i umacnia się, o przyjaźni,
która rodzi się w trudnym dla wszystkich momencie.
Bardzo
polecam „Awarię małżeńską”. Same wiecie, że Witkiewicz i Socha piszą
rewelacyjne książki. Może potraficie sobie wyobrazić co mogło powstać z
połączenia piór tych dwóch autorek chociaż nie sądzę. Ja przeczytam ją jeszcze
raz. Tak na spokojnie, będę się nią delektować. I może dostrzegę w niej jeszcze
coś co tym razem mi umknęło.
Mam na nią apetyt
OdpowiedzUsuńJej, połączenie Sochy i Witkiewicz... To musi być coś fajnego! :)
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę na tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam wiele pozytywnego o tej książce i mam na nią wielką ochotę :)
OdpowiedzUsuńZ miłą chęcią przeczytam kolejną powieść Pani Magdy ;)
OdpowiedzUsuńOjej dawno u Ciebie nie byłam, jaki piękny nagłówek :)
OdpowiedzUsuńA sama książka, wiadomo, Socha i Witkiewicza razem to murowany bestseller, wiedziałam, że tak będzie ;)
Ta książka ma jeden minus - zbyt szybko się kończy! :P Byłam równie zachwycona :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam :)
OdpowiedzUsuń