WYDAWNICTWO: NASZA KSIĘGARNIA
DATA WYDANIA: 2013
LICZBA STRON: 304
ISBN: 978-83-10-12235-3
To kolejna książka
Magdaleny Witkiewicz, która zagościła na mojej półce i stwierdzam, że jest ona
najlepszych z dotąd przeze mnie przeczytanych. Powiem szczerze, ja w „Balladzie
o ciotce Matyldzie” zakochałam. Jest to historia Joanny, która bardzo szybko musiała stać
się dorosła. Gdy była nastolatką jej rodzice zginęli w wypadku. Nie chciała
przeprowadzić się do jedynej krewnej. Mieszkała sama a ciotka Matylda wspierała
ją z daleka. Często do siebie dzwoniły, pisały listy, czasem się odwiedzały.
Były dla siebie bardzo bliskie, znały swoje wszystkie tajemnice. No prawie
wszystkie.
Joanna radzi sobie całkiem
nieźle. Zdaje maturę, kończy studia. Po nich spotyka miłość swojego życia –
Piotra. Jest on prawie idealny. Jego jedyną i najważniejszą wadą jest to, że
prawie go nie ma w domu. Jest badaczem Nunataków j jeździ na bardzo długie wyprawy.
W domu jest może miesiąc w ciągu roku. Nie ma go przy Joannie nawet wtedy, gdy
rodzi ona swoje pierwsze dziecko i gdy umiera ukochana ciotka Matylda. Ale nic
to Joanka jakoś sobie radzi. Po śmierci ciotki dziedziczy dość specyficzny
spadek: udziały w zyskach „piekarni”, która okazuje się sexshopem. Dzięki ciotce
zyskuje także wspaniałych przyjaciół w postaci Olusia, przemycia i Patrycji. I
niby wszystko jest w porządku i układa się po myśli wszystkich, ale… okazuje się,
że Piotr oprócz Nunataków badał również swoją koleżankę po fachu i będą mieli
dziecko.
Oj jakże przesympatyczna jest
ta książka. Nieraz uśmiałam się przy niej do łez, zezłościłam, a nawet zamyśliłam.
Autorka w sposób bardzo łagodny i delikatny a zarazem cudowny ukazuje nam temat
śmierci, przemijania i tęsknoty za kimś, kto już nie wróci. Ukazuje nam też
prawdziwą przyjaźń, taką, która zdarza się bardzo rzadko, ale trwa do końca
życia. Gdzie przyjaciele się wspierają, mogą zawsze na siebie liczyć, niekiedy nawet
potrafią sobą potrząsnąć.
Miłość na odległość,
zdrada, a później życie w samotności też bardzo ciężki orzech do zgryzienia. Ale
Magdalena Witkiewicz udowadnia nam, że mimo wszystko nie należy się załamywać,
poddawać. Trzeba walczyć o siebie, o swoje marzenia i pragnienia. Nie trzeba
żyć tylko dla innych, ale przede wszystkim dla siebie.
Dawno nie wpadła mi w ręce
tak wspaniała książka. Mimo, że jej główną bohaterką jest Joanna to dla mnie
jest ich dwie. Drugą jest ciotka Matylda, która umarła, dosyć wcześnie, krążyła
jako dobry duch w całej powieści. „Balladę o ciotce Matyldzie” polecam każdemu
jako numer jeden. A ja bardzo chciałabym ją obejrzeć zekranizowaną.
Za możliwość przeczytania książki z całego serca dziękuję AUTORCE I WYDAWNICTWU NASZA KSIĘGARNIA.
Też czytałam, faktycznie cudowna opowieść ;)
OdpowiedzUsuńMam na nią ochotę. Ostatnio coraz chętniej sięgam po literaturę polską, więc nie mogę ominąć "Ballady..." :)
OdpowiedzUsuńPoluję na tą książkę, zbiera same pozytywne recenzje :)
OdpowiedzUsuńOstatnio zachwycałam się Szkołą żon, także Balladę na pewno również przeczytam.
OdpowiedzUsuńChyba Ci się zdanie w połowie urwało tutaj "Powiem szczerze, ja w „Balladzie o ciotce Matyldzie”" ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać aż dostanę ją w swoje łapki ;)
Na mnie też czeka ta książeczka w bibliotece.Nie mogę sie już doczekać.
OdpowiedzUsuńMam wielką chrapkę na tę książkę, liczę że niedługo wpadnie w moje ręce.
OdpowiedzUsuń